sobota, 29 kwietnia 2017

Zaproszenie na warstwową z tuńczykiem i pyszną kawę

Wiele lat temu systematycznie przygotowywałam tę warstwową sałatkę. Ale jak to w życiu bywa, co za często, nudnym się staje. Zrobiłam zatem dość długą przerwę. Aż do dziś. Okazało się, że posmakowała i  tym, którzy jej jeszcze nie znali, i tym którym się dawno temu przejadła. Jest naprawdę smaczna, łatwa w przygotowaniu i wykonana ze składników, które zwykle są w spiżarni.



Przepis pochodzi z Biblioteczki Poradnika Domowego Ulubione sałatki i surówki.

Warstwowa sałatka z tuńczykiem - przepis:

2 puszki tuńczyka w sosie własnym
4 duże ugotowane marchewki
2 cebule
5 jaj  ugotowanych na twardo
kilka łyżek majonezu
natka pietruszki
szczypiorek
sól 
(pieprz dla chętnych)

W szklanej salaterce układać warstwami:
- osączonego i rozdrobnionego tuńczyka
- marchewki starte na tarce o dużych oczkach
- połowę majonezu
- drobniutko pokrojoną i osoloną cebulę
- żółtka jaj starte na tarce o dużych oczkach
- pozostały majonez
- białka jaj również starte na tarce
- posiekaną natkę i szczypiorek 



W związku z tym, że pogoda  stała się łaskawsza i momentami słoneczko daje odczuć, że to wiosna,  proponuję kawę na zimno, ale nie mrożoną. 



Bananowo-migdałowa kawa o smaku pomarańczowym  - przepis (2 porcje)
2 dojrzałe duże banany
2 stołowe łyki kawy rozpuszczalnej 
4 stołowe łyżki mielonych migdałów (niekoniecznie)
400 ml mleka
1/2  łyżki stołowej utartej skórki  z pomarańczy 

Kawę rozpuszczalną zalać 100 ml wrzącej wody. Ostudzić. Pokrojone na kawałki banany, mielone migdały, mleko i zimny napar kawowy umieścić w wysokim pojemniku i zmiksować na gładką masę. Przelać do szklanek. Posypać utartą skórką z pomarańczy, uprzednio dokładnie umytej i sparzonej. No i rozkoszować się smakiem.  Podczas upałów polecam schłodzony napar kawowy przelać do pojemniczka lub woreczków do mrożenia, zamrozić i w formie mrożonych kostek  zblendować z pozostałymi składnikami. Łasuchy mogą dosłodzić.

Życzę smacznego!


czwartek, 27 kwietnia 2017

Handmade

Odkąd pamiętam zawsze lubiłam ręczne robótki. Szyłam, haftowałam, robiłam swetry na drutach i serwetki na szydełku. Próbowałam prawie wszystkiego: decoupage, scrapbookingu i quillingu. Wyplatałam różności z papierowej wikliny i lepiłam figurki z masy solnej.  Nie obce były mi i grubsze roboty, typu buda dla psa czy renowacja mebli. Wszystkie te formy "twórczości" odstresowywały mnie i odprężały.
Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, natknęłam się na kanale YouTube na filmiki Creative Mom, która wyczarowuje z pospolitych materiałów znajdujących się w każdym domu, cudne bajkowe domki elfów, skrzatów i smerfów, buźki gnomów i krasnali.Autorka wykorzystuje modelinę oraz masę plastyczną, którą sama przygotowuje.
Ostatnio, w ramach relaksu, zainspirowana Creative Mom,  wylepiłam taki oto prawdziwkowy domek: 








Będzie służył wnukowi do przechowywania "skarbów". 

Do wykonania borowikowej chatki potrzebne będą następujące materiały:
- słoik z zakrętką typu twist (wykorzystałam słoik po nutelli)
- folia aluminiowa
- gazety
- masa plastyczna schnąca na powietrzu (kupiłam w Niemczech w Nanu-Nana - cena 3 Euro) lub modelina (kupiłam w KIK-u - cena 8.99 zł)
- pistolet do kleju na gorąco
- farby
- nożyk
- pędzelek
- lateksowe rękawiczki

Zdecydowanie lepsza od widocznej na zdjęciu modeliny z KIK-a jest masa z Nanu-Nana

 Niżej filmik Creative Mom, po obejrzeniu którego powstał mój słoiczkowy domek: 


Polecam tę relaksującą plastyczną zabawę dzieciom i ich rodzicom, babciom- dziadkom i wnukom. 
Z nadzieją na piękną pogodę podczas majówki ślę wiosenne pozdrowienia!

piątek, 21 kwietnia 2017

Pora na "złoto piasków"!

"Warzywem miłości" lub "złotem piasków" nazywane są  szparagi. Właśnie ruszył sezon na to bardzo smaczne, niskokaloryczne i bogate w witaminy oraz składniki mineralne warzywo. 



Bardzo lubię szparagi. Szczególnie te zielone, bo nie są łykowate.  Choć młode ponoć nie wymagają obierania, ja zdejmuję skórkę i odcinam ok 2 cm twardej końcówki.



Dzisiaj zaserwowałam rodzince zupę-krem. Do jej przygotowania wykorzystałam rosół, który pozostał z wczorajszego obiadu. 
W oddzielnym garnku z wodą gotowałam pokrojone w dużą kostkę 2 marchewki, 1 niedużą pietruszkę, kawałek selera i  4  spore ziemniaki, a po 10 minutach dorzuciłam  pęczek pokrojonych na kawałki szparagów. Gdy warzywa były miękkie dolałam do garnka ok. 1 l rosołu i dodałam pokrojone dość drobno mięso z kurczaka. Doprawiłam do smaku pieprzem, zmiksowałam i pyszny kremik gotowy. Zupę można sobie "kleksnąć" jogurtem lub odrobiną śmietany.



 Polecam również szparagową tartę.


Tarta z białą kiełbasą i szparagami - przepis:

Ciasto:
2 szklanki mąki pszennej z pełnego przemiału (Basia, typ 1850)
1/2 kostki zimnego masła
1 jajo
1/2 łyżeczki soli

Farsz:
1 ugotowana biała kiełbasa (może być szynka lub inna wędlina)
1/2 pęczka zielonych szparagów (można wykorzystać białe)
1 opakowanie sera Ricotta
1 mały pojemniczek 18% śmietany
2 jaja
50 g twardego żółtego sera
parmezan 
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie ciasta:
Z  podanych składników zagnieść kruche ciasto. Zawinąć w folię i schłodzić w lodówce, minimum 1 godz. Ja przygotowałam ciasto dzień wcześniej, więc w lodówce spędziło znacznie więcej czasu.
Po wyjęciu z lodówki rozwałkować ciasto na posypanym mąką blacie i za pomocą wałka przenieść je do posmarowanej tłuszczem formy (średnica 24 cm). Wyłożyć dno i boki blaszki, ponakłuwać widelcem. Ciasto nakryć folią aluminiową lub papierem do pieczenia, wysypać na nie suche ziarna fasoli, grochu lub ryżu i wstawić do nagrzanego do 190°C piekarnika. Piec 15 minut. Po kwadransie wyjąć z pieca, usunąć folię z ziarnami i samo już ciasto podpiec jeszcze przez 10 minut. Wystudzić.

Przygotowanie farszu:
Z ugotowanej białej kiełbasy zdjąć osłonkę i pokroić ją (kiełbasę oczywiście) w ukośne plasterki. Ułożyć je na cieście. Szparagi ugotować w wodzie z odrobiną soli i cukru, a gdy zmiękną odcedzić, ostudzić i pokroić na 5 cm kawałki. Wyłożyć na ciasto z białą kiełbasą. W niewielkim garnku zmiksować śmietanę, jaja i ricottę. Doprawić solą i pieprzem. Dołożyć starty na grubych oczkach tarki żółty ser. Wymieszać. Masą zalać ciasto. Posypać drobno utartym parmezanem. Piec w nagrzanym do 180°C przez ok. pół godziny.
Tarta najsmaczniejsza jest zaraz po upieczeniu, choć niektórym bardziej smakuje zimna.





Czy Wy również macie dość kwietniowej przeplatanki?  Trudno nawet mówić o przeplatance, bo już od dłuższego czasu jest koszmarnie zimno. Mroźne noce, paskudne deszczowe i zimne dnie. No i  prognozy dalej mało optymistyczne.  
Niedawno na blogu prezentowałam zdjęcia pięknie kwitnącej w moim ogrodzie magnolii. Od paru dni wygląda tak:


Na poprawę humoru i rozgrzewkę proponuję pyszną, lekko kwaskową  i idealnie klarowną nalewkę. Tak niesamowicie przejrzystą, iż trudno uwierzyć, że zrobiona jest na bazie cytryn, spirytusu i ... mleka.  Jedynym minusem jest to, że każe na siebie czekać półtora miesiąca!


Przepis na nalewkę farmaceuty (bo tak się ona nazywa!) znajdziecie  tutaj.


 Smacznego!

środa, 19 kwietnia 2017

Tam, gdzie piłka nożna jest religią, a karnawał - największym wydarzeniem

W lutym 2014 roku wylądowałam w Brazylii. Był to jeden z trzech krajów (obok Argentyny i Urugwaju), który miałam okazję zobaczyć podczas wycieczki zorganizowanej przez biuro Rainbow. Z warszawskiego lotniska udaliśmy się do Paryża, a stamtąd - po koszmarnie długim czasie (10 godz) oczekiwania na samolot - do Rio de Janeiro. Lot też niekrótki - 11-godzinny. Różnica czasu wynosi 3 godziny; w Brazylii - 9.30, w Polsce - 12.30. To jedyne miejsce w Ameryce Płd, gdzie językiem urzędowym jest portugalski. Brazylia jest 27 razy większa od Polski, ma ponad 200 mln mieszkańców.
Zwiedzanie tego największego kraju Ameryki Płd rozpoczęliśmy od wyjazdu do Paraty - kolonialnego miasta z charakterystycznymi bielonymi domkami, brukowanymi uliczkami, kolorowymi łódeczkami i małymi kościółkami. W pamięci pozostał cudowny rejs po wodach Zatoki Paraty. Zapraszam na błyskawiczną wizytę w tym mieście.




Następnym etapem podróży było Rio de Janeiro, stolica kraju w latach 1763 - 1961. Nigdy dotąd nie byłam w tak pięknie położonym mieście. Widoki ze wzgórza Corcovado, na którym wzniesiono posąg Chrystusa Odkupiciela oraz  z Głowy Cukru, góry usytuowanej nad zatoką Guanabara, zapierają dech w piersiach. Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać urody tego miejsca.



 - Copacabana - najsłynniejsza plaża świata. Słyszeli o niej chyba wszyscy. Rozciąga się na długości ponad 4 km. W jej pobliżu ulokowało się mnóstwo hoteli, apartamentowców i restauracji. To jedno z wielu miejsc w Brazylii, gdzie należy zachować ostrożność ze względu na zagrożenie przestępczością. O takim ryzyku zostaliśmy poinformowani przez naszego pilota, Michaela, podczas pierwszego spotkania. Niestety, jedna z pań zbagatelizowała dobre rady i, obwieszona  biżuterią, wybrała się (wraz z dużą grupą uczestników wycieczki) na plażowe szaleństwo.  Wyspecjalizowany w okradaniu turystów młody, śmigający na rolkach,  chłopak prawie niepostrzeżenie podjechał do "nieusłuchanej babeczki" i zerwał  z jej szyi okazały złoty łańcuszek. Nie tylko poszkodowana była zaskoczona, ale i cała reszta grupy, bo wszystko działo się tak szybko, że nie udało się zareagować i zapobiec kradzieży.
Copacabana będzie mi się już zawsze kojarzyć z tym przykrym wydarzeniem oraz z bardzo zimną wodą Oceanu Atlantyckiego.  Niska temperatura bardzo mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się raczej "ciepłej zupy" niż wody przypominającej tę w Bałtyku.





- Rio jest światową stolicą karnawału. Tak wyglądał sambodrom na 2 tygodnie przed rozsławiającym Brazylię festiwalem tanecznym.  Zapełni się już niebawem widzami, którzy będą podziwiać i oklaskiwać popisy samby w wykonaniu uczniów szkół tańca z różnych miast.


- najsłynniejszy stadion świata - Maracana - również znajduje się w Rio. Podczas naszego pobytu, w ramach Copa Libertadores (międzynarodowe  rozgrywki najlepszych klubów Ameryki Płd i Meksyku) miał odbyć się mecz jednego z klubów piłkarskich z Rio de Janeiro - Botafogo  z ekwadorskim St. Quito. Mój mąż, zapalony kibic, nie brał pod uwagę opcji nie wybrania się na tę imprezę. Ja byłam niezdecydowana, bo bilety nie były tanie (impreza fakultatywna: 120 dolarów od osoby), a i niespecjalnie sportem zainteresowana. Chłopina tłumaczył, że to jedyna okazja, że trzeba, że należy, że ....itd..Namawiał, namawiał, aż namówił. I bardzo mu za to konsekwentne namawianie dziękuję, bo wizyta na stadionie była  niewiarygodnym przeżyciem. I nie chodzi  o rozgrywki piłkarzy na  boisku, ale możliwość obserwowania kibiców. Mecz wyzwalał w nich  niesamowite emocje: od zniechęcenia, przerażenia, gniewu po radość i euforię. To widowisko warte każdych pieniędzy!



  - Rio to wspaniałe miasto, ale  pełne kontrastów. Na wzgórzach, wokół centrum, powstały favele, dzielnice nędzy. Za dodatkową opłatą istniała możliwość zorganizowania dla chętnych wyprawy do jednego z takich biednych, ale i bardzo niebezpiecznych osiedli. Pilot, podczas przejazdu autokarem z Paraty do Rio, wyświetlił film Miasto Boga. Po jego obejrzeniu wszyscy śmiałkowie zrezygnowali z wizyty w faveli.

- niesamowitym przeżyciem było  spotkanie z największym wodospadem rzeki Iguaçu - tzw. Diabelską Gardzielą. Cud natury! Wodospady Iguazú  leżą na granicy brazylijsko-argentyńskiej i nawet żeby zobaczyć tylko to miejsce, warto się do Ameryki Płd wybrać.





- Cachaca to brazylijska wódka wytwarzana z trzciny cukrowej. Jest bazą do wielu drinków. Najbardziej znanym jest Caipirinha. To moim zdaniem najlepszy drink świata! Kwaskowy, orzeźwiający, pyszny! Takie właśnie lubię! Widziałam, jak jest przygotowywany przez Brazylijczyków i wielokrotnie wykonałam go w domu. Cachacę kupuję w Niemczech, ale czytałam, że od czasu do czasu można spotkać ją w Lidlu.






Caipirinha - przepis (na 1 drink):

4 limonki (w wersji oszczędnej - wystarczą 3)
3 czubate łyżeczki cukru pudru
lód
50 ml Cachaca

Limonki dokładnie wyszorować i sparzyć. 1 i 1/2 pokroić w plasterki lub w ósemki i umieścić w szklance. Dopełnić kostkami lodu lub lodem pokruszonym i 50 ml Cachacy. Pozostałe 2 i 1/2 limonki pokroić na ósemki, umieścić w shakerze, dosypać cukier puder i specjalnym tłuczkiem zw. muddlerem wygniatać sok. Nie posiadam takiego ustrojstwa, więc limonkowy sok wyciskam drewnianym nabierakiem do miodu. Zawartość shakera, przez pokrywkę z sitkiem,  przelewam do szklanki, delikatnie mieszam  i ... jestem w siódmym niebie!


- szacuje się, że w Brazylii występuje  ok. 4 mln gatunków roślin i zwierząt, w tym endemiczne gatunki, m.in. palm i motyli,


Tukan


Koati zwany też ostronosem


- Brazylijczycy uwielbiają słodycze. Bazą  większości deserów jest doce leite moça czyli mleko skondensowane, karmel. Słodkości trafiły w mój gust, a nr 1 były tzw. BRIGADEIRO. Nie udało mi się odnaleźć własnych zdjęć z obszaru słodkościowej rozpusty, więc jeśli ktoś jest ciekawy, jak wyglądają brigadeiro może zajrzeć tuNiestety, łasuchowanie nie uszło bezkarnie, do Polski wróciłam  z widoczną nadwagą.  

Cóż jeszcze ciekawego mogę  o Brazylii napisać? Sporo, ale nie chcę powielać informacji z innych blogów, więc na zakończenie parę ciekawostek:

- to Brazylijczycy wymyślili capoeirę, sztukę walki z elementami tańca,
- ponoć to stąd pochodzi najlepsza na świecie kawa,
- to tu możemy zobaczyć największy las deszczowy świata - Amazonię (chciałabym kiedyś tam dotrzeć),
- brazylijskie panaceum na wszelkie schorzenia to napój z owoców jagodowych zw. açai,
 - ze względu na upały dzieci rozpoczynają naukę w szkole o godz. 5.00 rano. Tę ciekawostkę ujawnił nasz pilot, Michael. Nie pamiętam jednak, czy tak jest w okresie letnim w całym kraju, czy tylko w Paraty.
- nie ma właściwie kolei pasażerskich, choć ponoć ten sposób przewozu powoli się przywraca,
- większość mieszkańców tego kraju to ludzie ciemnoskórzy,
- w Brazylii mieszka, jak podają różne źródła,  od 1,5 do 3 mln Polaków. Największe skupisko Polonii brazylijskiej znajduje się w Kurytybie. 

Choć nie mogłabym na stałe w Brazylii zamieszkać, to są momenty, że za nią tęsknię i z wielką przyjemnością wybrałabym się tam ponownie. 

Bom dia!