Tak jak wspomniałam w poprzednim poście, dominującą religią Myanmaru jest buddyzm, więc trudno się dziwić, że Birma zwana jest krainą tysiąca pagód. Nie będę, rzecz jasna, wspominać o wszystkich świątyniach, które widziałam, ale o kilku, moim zdaniem, najciekawszych.
- pagoda Mahamuni w Mandalay (zwana pagodą Wielkiego Mędrca), jedna z największych świętości - a w niej słynny, wykonany z brązu, posąg Buddy Mahamuni. Birmańczycy uważają, że to jedyna, dokładna podobizna Buddy, gdyż ponoć on sam pozował rzeźbiarzowi.
Codziennie o 4.30 rano ma miejsce niesamowita ceremonia: mnich z klasztoru Mahamuni, przy pomocy kilku mężczyzn, myje twarz i zęby posągu.
Na posąg nakleja się złote płatki - wota. Zabiegi te sprawiają, że kształt Buddy cały czas się zmienia.
Zaszczytu oklejania posągu nie mają, niestety, kobiety.
- Niesamowite wrażenia czekały nas w Baganie. To starożytne miasto (obecnie Strefa Archeologiczna Pagan), słynące z ponad 2 tysięcy świątyń (pagód, klasztorów i in.obiektów). Przejażdżka bryczką, a następnego dnia tuk-tukami pomiędzy wyrastającymi jak grzyby po deszczu świątyniami, zapierała dech w piersiach. Trudno ubrać w słowa odczucia, które człowiekowi towarzyszą podczas oglądania takich malowniczych miejsc.
- Shwezigon Pagoda z XI w - to najważniejsza i najbardziej imponująca świątynia Baganu, miejsce pielgrzymek buddystów
oraz Ananda - uznana za najpiękniejszą pagodę Baganu.
No i magiczne chwile - zachód słońca nad Baganem.
- Kakku - niewielki obszar w stanie Shan, na którym znajduje się ponad 2 tysiące stup, i co ciekawe, każda z nich jest inna. To magiczne miejsce udostępniono do zwiedzania turystom dopiero 2 lata temu.
Drugą co do wielkości grupą etniczną w stanie Shan są Pa'O. I właśnie w Kakku po raz pierwszy zobaczyłam kobiety Pa'O w charakterystycznych turbanach z ręcznika.
- Złota Skała - miejsce pielgrzymek wiernych z całego kraju. Na Golden Rock znajduje się niewielka stupa, a w niej włos Buddy.
Na szczyt, stromą, górską, pełną ostrych zakrętasów drogą, wjechaliśmy ciężarówką, której kierowca miał ciężką nogę. 40-minutowy przejazd był pełen atrakcji, szczególnie dla osób z chorobą lokomocyjną.
Z przystanku końcowego do hotelu trzeba pokonać jeszcze solidny odcinek drogi. Można maszerować na własnych nogach, ale "leniwce" mogą skorzystać z usług Birmańczyków, którzy na swego rodzaju noszach transportują chętnych na górę, za opłatą. oczywiście.
Mieliśmy pecha (a może jednak nie), bo Golden Rock Pagoda miała na sobie ubranko w postaci bambusowego rusztowania. Ponoć co 5 lat oczyszczana jest powierzchnia Złotej Skały.
A niżej Złota Skała w całej okazałości, tyle że w miniaturze. Niesamowity, wprawiający w osłupienie, widok. Złoty głaz, balansujący nad przepaścią, przeczy wszelkim prawom grawitacji. Okazuje się, że utrzymuje równowagę dzięki włożonemu pod skałę włosowi Buddy.
- pagoda Shwedagon (z VI w.p.n.e.),w Rangunie - najświętsze miejsce Birmy. Znajdują się tu relikwie Buddy - 8 włosów. Shwedagon otoczona jest 64 mniejszymi pagodami.
Świątynia pokryta jest 13 tysiącami złotych płytek, a jej wierzchołek zdobią diamenty i inne kamienie szlachetne.
O czystość na terenie kompleksu dbają wolontariusze.
- do wszystkich świątyń buddyjskich wchodzi się bez butów. W Birmie zasady są jeszcze bardziej rygorystyczne, bo i skarpety należy zdjąć
- Bagan słynie nie tylko z ogromnej ilości pagód, ale także z wyrobów z laki. Niektóre były tak piękne (ale bardzo drogie), że oczu nie można było oderwać. Mnie zachwyciły szczególnie serwisy do herbaty. Na zdjęciu niżej jeden z nich.
- Z ogromnym sentymentem wspominam dzień spędzony na jeziorze Inle. Przemieszczając się 4 lub 5-osobowymi łódeczkami oglądaliśmy pływające ogrody, klasztory, domy na palach, zaglądaliśmy do warsztatów rzemieślniczych, m.in. do wytwórni cygar (smakowych), tkalni (lotosu i jedwabiu) czy miejsca, w którym powstają piękne wyroby ze srebra.
Magiczne chwile!
Ngwe Saung - wieś rybacka nad Zatoką Bengalską z piękną, niezatłoczoną plażą i krystalicznie czystą wodą. To tu, w bungalowach ulokowanych prawie przy samej linii brzegowej Oceanu Indyjskiego, spędziliśmy kilka cudownych dni.
Dzień bez kokosa to dzień stracony. Cena - 1 dolar |
- O tym, jak powinien zachować się turysta, by nikogo nie urazić i nie popełnić gafy, można dowiedzieć się z plakatów wyeksponowanych w niektórych hotelowych lobby lub z broszurek znajdujących się w pokojach.
Oto kilka przykładów:
*dawać i przyjmować rzeczy prawą dłonią, a lewą ręką podtrzymywać łokieć prawej ręki,
*niedopuszczalne jest dotykanie czyjejś głowy, nie wolno głaskać po głowie,
*nie wskazywać czegoś nogą, to wyraz braku szacunku,
*podczas siedzenia nie wyciągać nóg przed siebie,
*targować się tak, by obie strony były zadowolone,
*przed wejściem do świątyni zdjąć buty i skarpety,
*kobiety nie mogą dotykać mnicha.
- Myanmar to bardzo ciekawy kraj. Obowiązuje tam ruch prawostronny. W zasadzie nie ma w tym fakcie nic dziwnego, bo przecież i u nas jeździ się prawą stroną drogi. Tylko, że birmańskie samochody mają kierownicę z prawej strony. Wykonywanie niektórych manewrów, np. skręcanie czy wyprzedzanie, to dla kierowcy nie lada wyzwanie, bo ma ograniczoną widoczność, a w zasadzie niewiele widzi. W środkach transportu publicznego często zatrudniany jest pracownik wspomagający kierowcę. Jego zadanie polega na informowaniu prowadzącego pojazd, co dzieje się na drodze, czy może skręcić lub wyprzedzić.
- podobnie jak w wielu innych krajach azjatyckich i tu swoją przyszłość konsultuje się z astrologiem.
Nawet nowa stolica, przeniesiona została w 2005 r. z Rangunu w miejsce wskazane przez astrologów, do Naypyidaw.
- przed wyjazdem czytałam, że w kantorach można mieć problemy z wymianą waluty na lokalne kyaty, jeśli banknoty nie będą w idealnym stanie. Myślałam, że to przesadzone opinie. Okazało się, że nie miałam racji. Każdy banknot był dokładnie oglądany, sprawdzany, czy nie ma jakiejkolwiek zmarszczki, plamki, przebarwienia. Pracownicy kantoru nie przyjęli kilku naszych 20-dolarowych banknotów, które naszym zdaniem wyglądały tak, jakby dopiero co zostały wydrukowane.
- Birma zwana jest krainą rubinów, ponoć aż 90% tych kamieni szlachetnych pochodzi właśnie stąd. To tu wydobywa się najbardziej pożądaną odmianę - gołębią krew.
- Myanmar jest także największym dostawcą jadeitu oraz największym producentem drewna tekowego.
Uff. Skończyłam, ale CDN niebawem:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPonad z 2 tysięcy świątyń? A jak wielkie jest to miasto? ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to jakiś wielki obszar - 13 km dł i 8 km szerokości:)
UsuńTo rzeczywiście wielki nie jest a dzięki takiej ilości świątyń wyróżnia się ;)
Usuńdla Ciebie uff :) a nam sie przyjemnie czyta i ogląda zdjęcia
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zainteresowałam tematem:)
Usuńfascynujący kraj:)
OdpowiedzUsuńMasz rację:)
UsuńBardzo lubię Twoje relacja z podróży, czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, Madziu, że lubisz moje podróżnicze wpisy:)
UsuńWspaniała wycieczka, zazdroszczę :), tyle piękna i ciekawych miejsc... a ten serwis kawowy - bajka :) no i mam niedosyt czekam na cd. ;0) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSerwisy z laki - co jeden to ładniejszy. Zdjęcia tylko trochę zamazane wyszły, więc ich nie pokazałam:)
UsuńDorotko niesamowite podróże odbywasz, w przepiękna zakątki świata. Dziękuję, że przybliżasz je nam <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness <3
Pięknie dziękuję i z wielką przyjemnością będę relacjonować swoje wyprawy. Serdecznie pozdrawiam:)
UsuńAle pięknie! Zazdroszczę bardzo takiej podróży!
OdpowiedzUsuńTen wyjazd był bardzo ciekawy pod względem poznawczym.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cudna wyprawa, piękne i ciekawe miejsca, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńByłam w wielu krajach Azji i przed wyjazdem nawet nie przypuszczałam, że będę tak zaskoczona Birmą in plus.
UsuńDorotka z przyjemnością czytam i oglądam Twoje fotki tam zrobione i tak jak poprzednia koleżanka powiem miło jest że przybliżasz nam kultury i zakątki świata pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, Tereniu:)
UsuńCzekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością czytałam i oglądałam zdjęcia. Wszystko wydaje się takie inne od znanej mi rzeczywistości;)
Zachód słońca - wspaniały.
Z usług transportowych dziwnie byłoby mi korzystać - myślę, że źle bym się z tym czuła;)
Ps. Nie przyszłoby mi do głowy wskazywanie czegokolwiek... nogą;) Musiały jednak trafiać się takie przypadki, skoro zostało to wypunktowane;)
Ostatni wpis chciałabym poświęcić kulinariom. W tym obszarze w Birmie czułam się w pełni spełniona.
UsuńMi czasami zdarza się pokazywać coś leżącego na ziemi czy podłodze nogą. Niekulturalny ze mnie egzemplarz z punktu widzenia Birmańczyków.
Serdecznie pozdrawiam:)
Mogę tylko napisać - o jejku. Wow.
OdpowiedzUsuńBardzo przyblizyłas mi ich kulturę. Jestem pod wrażeniem, jak piekne i ciekawe zdjęcia udało Ci się zrobić.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zainteresował Cię ten wpis:)
UsuńPodczas wycieczki po Norwegii przyłączył się do nas Birmańczyk . Imieniem nie do powtórzenia. Robiliśmy zdjęcia sobie nawzajem - my dla niego, on dla nas. Jego uprzejmościom nie było końca po każdym pstryknięciu. Chwilami aż nas to drażniło.
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia dopiero teraz ogladam na laptopie, bo posta przeczytałam już w telefonie.
Pewnie gdyby nie Ty, nie dowiedziałabym się tyle o Birmie. A trzy lata z okładem myślałam, żeby poszperać w inernetach skąd był nasz niecodzienny znajomy i czy to jeszcze mieści się w naszej galaktyce ;) .
Moja wiedza o Birmie, przed wyjazdem, była mocno ograniczona. Jakże prawdziwe jawi się powiedzenie: podróże kształcą.
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Słyszałam o tym mieskcu i miałam cicha nadzieję że to bedzie ten wpis :) i po raz kolejny narobiłam sobie bałaganu w głowie bo już sobie wybrałam podróż na przyszły rok a tu tyle ciekawostek że znowu wątpliwości mam :)
OdpowiedzUsuńDorotko pięknie pokazałas miejsce :) dziękuję
Dziękuję, Aniu. Cieszę się, że zachęciłam do odwiedzenia tego kraju. Za rok czy dwa. Warto:)
UsuńJuż doczekać się nie mogę :)
UsuńWspaniałe zdjęcia, wspaniałe ujęcia i na pewno wspaniałe przeżycia. Słyszałam o tym miejscu, ale jakoś ciężko mi się przestawić na fakt, żeby tam pojechać ;)
OdpowiedzUsuńnowy wpis <3
Dziękuję za miły komentarz. Kierunek Birma ciekawił mnie już od 3 lat, ale jakoś nie mogliśmy się zdecydować. Tylko dlatego, że wyjazd do Malezji, Singapuru i Indonezji nie doszedł do skutku, wybraliśmy Birmę. I nie żałujemy:)
UsuńNiesamowitą podróż nam tu zafundowałaś! Bardzo Ci za nią dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że mój wpis uznałaś za interesujący. Dziękuję:)
Usuńniesamowicie interesujące, i chociaż transport jest na wodzie nogi w niej zakończyć bym nie chciała;)
OdpowiedzUsuńJeśli pomyśleć, co do tej wody się dostaje, to rzeczywiście, strach nogi moczyć:)
UsuńNiezwykle ciekawe miejsce
OdpowiedzUsuń