niedziela, 29 grudnia 2019

Tort i noworoczne życzenia

       Moja starsza córka obchodziła wczoraj urodziny.  Tradycyjnie, zamiast kwiatka, wszystkim członkom rodziny na taką okoliczność przygotowuję tort. I tym razem nie było inaczej. Staram się również, by nie powielać kształtu urodzinowych wypieków z poprzednich lat. Muszę przyznać, że nie jest to już wcale łatwe zadanie.  Pomysłów zaczyna powoli brakować.
        Ileż godzin w ciągu ostatnich kilku dni poświęciłam w poszukiwaniu inspiracji, wiem tylko ja! Nawet bardzo bogate, nieocenione i dotąd niezawodne zasoby Pinterestu nie podsunęły ciekawego pomysłu. Niczego oryginalnego, związanego z obszarem zainteresowań córki nie udało mi się znaleźć!  Upiekłam więc najpierw 3 ciasta (placek amerykański nazywany wiewiórką, ciasto marchewkowe i biszkopt migdałowy) i dopiero wtedy zaczęłam intensywnie zastanawiać się, co z nimi począć.  
       I nagle przyszło olśnienie!  Córka ostatnio wspominała, że ma w firmie wyjątkowo pracowity i gorący okres. Marzy jej się odpoczynek i choć krótkie nicnierobienie. A że raczej na razie nie zanosi się na spełnienie tych pobożnych życzeń, to pomyślałam, że przynajmniej kształt tortu może być namiastką symbolizującą odprężenie i labę.





        Tortowe blaty przełożyłam kremem z bitej śmietany, masy krówkowej i kilku drobno pokrojonych plastrów ananasa z puszki oraz żelką ananasową. 
     Placek amerykański (wg tego przepisu) oraz ciasto marchewkowe (przepis tu)  były po upieczeniu bardzo wilgotne, więc nie wymagały nasączenia.









Kończąc ostatni w tym roku wpis, pragnę złożyć Wam życzenia.

 Niech w Nowym Roku dopisuje Wam zdrowie, 
uśmiech nie schodzi z twarzy, 
pomyślność nie opuszcza, 
a spokój i bezpieczeństwo zagoszczą na stałe.


Serdecznie pozdrawiam:)

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Pangiallo romane

Dziś mam dla Was przepis na kolejny bakaliowy przysmak -  pangiallo romane, czyli świąteczny deser pochodzący z Włoch, konkretnie z Lacjum. Dzięki złocistej skórce nazywany jest żółtym chlebem, a jego historia  sięga czasów starożytnych. Otrzymuje się go łącząc z miodem spore ilości różnych rodzajów orzechów, suszonych owoców oraz otartej skórki z cytryny i pomarańczy. 


Pangiallo romane - przepis:

200 g obranych migdałów
200 g orzechów laskowych
200 g innych orzechów (u mnie włoskie, pistacje i pekan)
100 g orzechów pinii
100 g suszonych fig
300 g rodzynków (wcześniej namoczonych i osuszonych)
skórka otarta z 1 wyszorowanej i sparzonej cytryny
skórka otarta z 1 wyszorowanej i sparzonej pomarańczy
200 g płynnego miodu
200 g mąki pszennej (u mnie orkiszowa z pełnego przemiału)
200 g czekolady (u mnie mleczna i gorzka)

Polewa:

2 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki mąki pszennej
1/2 łyżeczki szafranu rozpuszczonego w 1 łyżce wody
woda (ok. 1/2 szklanki lub trochę więcej)

*Migdały oraz orzechy (poza pistacjami) upraż, następnie posiekaj na niezbyt drobne kawałki i przełóż do miski. Dosyp pistacje, rodzynki, pokrojone na kawałki figi oraz posiekaną czekoladę. 
*Jeśli miód nie jest w postaci płynnej, podgrzej go aż się rozpuści, dodaj do niego otartą skórkę z cytrusów. Przelej do naczynia z owocami i orzechami i dokładnie wymieszaj.
*Stopniowo dosypuj mąkę i połącz z bakaliami, by powstała zwarta masa.
*Ciasto podziel na cztery części, z każdej  uformuj zgrabną półkulę, ułóż je na wyłożonej pergaminem blasze i odstaw na minimum 2 godziny.
* Przygotuj polewę. Do rondelka wlej oliwę z oliwek, zamoczony w wodzie szafran i wsyp 2 łyżki mąki. Podgrzewaj podobnie jak beszamel. Gdy zacznie gęstnieć, dodawaj stopniowo wodę. Polewa nie może być gęsta, powinna mieć konsystencję niezbyt gęstej śmietany. Otrzymaną polewą dokładnie pokryj "bochenki" pangiallo.
*Piecz 40 minut w nagrzanym do 180 st. C piekarniku. 






Kończąc ten wpis pragnę złożyć Wam świąteczne życzenia.

Niech nadchodzące Święta będą pogodne i radosne, pełne ciepłej, rodzinnej atmosfery, 
niech upłyną bez trosk i zmartwień, 
niech będą również okazją do odpoczynku, wytchnienia i zatrzymania od codziennego pędu



piątek, 20 grudnia 2019

Pampepato

Uwielbiam włoskie świąteczne wypieki, szczególnie te z dużą ilością bakalii. Od  wielu lat przygotowuję panforte, a ostatnio do bożonarodzeniowych słodkości  dołączyło pampepato oraz pangiallo  romane. Różne gatunki orzechów, kandyzowana skórka cytrusów, miód i trochę mąki! Jestem nimi zachwycona. Fakt - nie są to tanie słodkości, ale raz w roku można zaszaleć.
Dziś proponuję przepis na świąteczne pampepato
Spróbujcie, nie będziecie żałować!

 

 PAMPEPATO - przepis:

200 g mąki pszennej (u mnie 150 g tortowej i 50 g orkiszowej z pełnego przemiału)
150 g prażonych migdałów
150 g prażonych orzechów laskowych
100 g orzechów włoskich
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
70 g rodzynków
150 g miodu
200 g czekolady (u mnie mleczna i gorzka 64%)
2 łyżeczki przyprawy do pierników 
szczypta czarnego pieprzu

Polewa:
150 g ciemnej czekolady
1 łyżka masła

*Upraż w piekarniku migdały i orzechy (ok. 10 -15 min. w temp. 180 st. C)
*W kąpieli wodnej rozpuść czekoladę, dodaj do niej płynny miód. Wymieszaj. Dorzuć grubo posiekane bakalie, namoczone i osuszone rodzynki oraz skórkę pomarańczową. Wsyp przesianą mąkę wraz z przyprawami. Dobrze wymieszaj. Jeśli ciasto będzie zbyt suche, dolej trochę wody.
*Z powstałego ciasta rękoma zwilżonymi wodą uformuj półkulę, przełóż ją na wyłożoną pergaminem blachę i delikatnie naciskając górę, lekko spłaszcz placek.
*Wstaw do nagrzanego do 180 st. C piekarnika i piecz ok. 20 minut. 
* Przygotuj polewę rozpuszczając w kąpieli wodnej czekoladę z masłem.  Wystudzone pampepato posmaruj czekoladową polewą.

- Pampepato zamknięte w puszce lub szczelnie owinięte można przechowywać w chłodnym miejscu do 3 tygodni,




Pozdrawiam

wtorek, 17 grudnia 2019

Mostaccioli - świąteczne włoskie ciastka

Mostaccioli to świąteczne ciasteczka popularne w płd. Włoszech, szczególnie w Neapolu.  Mają wielowiekową tradycję i do dziś obowiązkowo muszą znaleźć się na świątecznym "ciasteczkowym" talerzu. Mostaccioli są w kształcie rombu. Najlepiej wykrawać je foremką. Nie posiadam, niestety, takiej wykrawaczki, więc wycięłam szablon z tektury. 
Pełne migdałów i orzechów, oblane czekoladą (lub lukrem) ciastka są wyjątkowo smaczne, a ich przygotowanie to dosłownie kilkanaście minut. Z podanych niżej składników otrzymamy sporą ilość pysznych mostaccioli.
Zachęcam Was do ich upieczenia.

Mostaccioli - przepis:
 1 kg mąki pszennej (u mnie tortowa)
300 g miodu (płynnego)
250 g cukru
1 łyżka soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 opakowanie przyprawy do pierników (20 g)
1 łyżka kakao
ok. 150 g drobno posiekanych migdałów i orzechów (u mnie pekan i włoskie)
150 g masła (miękkiego)
1 jajko
250 ml wody
sok wyciśnięty z 1 pomarańczy
skórka otarta z 1 pomarańczy
3 łyżki limoncello (lub soku z cytryny)

Polewa:
Na pokrycie wszystkich upieczonych ciastek potrzeba 5 tabliczek mlecznej czekolady oraz 2 łyżek masła. Ja przygotowałam polewę tylko z 1 czekolady i łyżeczki masła. Część mostaccioli udekorowałam lukrem (1 szklanka cukru pudru, odrobina ciepłej wody i 1 rozpuszczona kostka czekolady), a część pozostała "sauté".

*W dużej misce umieścić cukier, miód, miękkie masło, jajko,  wodę, sok i otartą skórkę z pomarańczy oraz limoncello. Dokładnie wymieszać mikserem.
*Do drugiej miski wsypać mąkę, sól, drobno posiekane migdały i orzechy, kakao, proszek do pieczenia oraz przyprawę do pierników. Wymieszać.
*Mieszankę suchych składników powoli dosypywać do pierwszego naczynia (z cukrem i miodem) i miksować, a później dokładnie wyrobić. 
* Ciasto wyłożyć na posypany mąką blat, rozwałkować na grubość ok. 1 cm. Wykrawać romby używając foremki (metalowej lub plastikowej) albo wyciętego z kartonu (grubego brystolu) szablonu. 
*Ciastka układać na wyłożonej pergaminem blasze, zachowując odstępy, bo podczas pieczenia urosną.
* Przy pomocy silikonowego pędzelka smarować wodą wierzch każdego ciastka.
*Piec ok. 12-15 min w temperaturze 180 st. C.
*W kąpieli wodnej rozpuścić masło i czekoladę. W otrzymanej polewie zanurzać najpierw spód ciastek, odkładać na kratkę, a gdy czekolada się zetnie tak samo postąpić z wierzchnią częścią ciastek. 



Serdecznie pozdrawiam:)

środa, 4 grudnia 2019

Bentley Continental GT i inne torty

Trójka moich wnuków obchodzi urodziny w listopadzie, więc zwykle mam wtedy ręce pełne cukierniczej roboty.  W tym roku jednak tort przygotowałam tylko najstarszemu. Urodzinowa impreza dwójki średnich chłopców została przełożona z powodu przeprowadzki do nowego domu. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. 
Ośmioletni Staś zażyczył sobie tort w kształcie auta. I to nie byle jakiego! Miał być Bentley Continental  w kolorze zielonym, z dwoma rurami wydechowymi oraz  logo z przodu i z tyłu. 
Starałam się jak mogłam. Najważniejsze, że Jubilat był zadowolony.



Od poprzedniego tortowego wpisu minęło sporo czasu, co nie oznacza jednak, że nic w tej kwestii się nie działo. 
Młodszej córce na urodziny podarowałam taki oto słodki plecaczek.



 Starsza córka, po powrocie z urlopu macierzyńskiego, zawiozła koleżankom i kolegom z pracy dwa torty w kształcie drewnianych pojemników z kwiatami. Oprócz tej zaprezentowanej niżej donicy z różami była jeszcze skrzyneczka z dużą ilością żółtych kwiatów.

Powstały też torty w kształtach, które już wcześniej kilka razy robiłam.







 Serdecznie pozdrawiam:)

niedziela, 24 listopada 2019

Seler jak ryba

Lubicie rybę po grecku? Wśród członków mojej rodziny trudno byłoby znaleźć kogoś, kto pogardziłby tym daniem.  Gdy pewnego dnia na blogu Jadłonomia zobaczyłam przepis na bardzo oryginalną potrawę o nazwie seleryba, wiedziałam, że muszę go wypróbować. Już kilka razy przygotowałam tę wegańską "rybkę" i Wam również radzę recepturę przetestować. 
Chętnych odsyłam na bloga Marty Dymek Jadłonomia




I jak Wam się ta propozycja podoba?
Pozdrawiam:)

niedziela, 17 listopada 2019

Ziemniaczane talarki z pastą z awokado

Pokrojone na talarki ziemniaki,  najpierw zapiekane z czosnkiem i przyprawami, a po wystudzeniu udekorowane smaczną pastą na bazie serka śmietankowego, jajek na twardo i awokado, to świetna propozycja na pyszną przekąskę. Zachwycał się jej smakiem nawet mój niespełna 20-miesięczny wnusio, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko zachęcić Was do przetestowania przepisu.


  Ziemniaczane talarki z pastą z awokado - przepis:

6 dużych ziemniaków (u mnie fioletowe)
4 łyżki oliwy z oliwek
1 - 2 ząbki czosnku
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki suszonego tymianku
4 łyżki startego na tarce żółtego sera (u mnie cheddar)

3 jaja ugotowane na twardo
1 awokado
1 opakowanie śmietankowego serka Philadelphia 
sól i pieprz do smaku
sok z cytryny do skropienia awokado

natka pietruszki do dekoracji

*Ziemniaki obrać, pokroić na centymetrowej grubości plastry, gotować  w osolonej wodzie (w zależności od gatunku) ok. 5 - 7 minut. 
Odcedzić i zostawić do ostygnięcia.
Wystudzone ziemniaczane talarki rozłożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Do miseczki wlać 4 łyżki oliwy, dodać sól, mielony pieprz, tymianek i przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Wymieszać.
Silikonowym pędzlem otrzymaną mieszanką smarować ziemniaczane plastry. Posypać serem startym na tarce z drobnymi oczkami. Piec w nagrzanym do 180 stopni C piekarniku z termoobiegiem ok. 20 minut.

*Ugotowane  na twardo jajka, obrane ze skórki i skropione sokiem z cytryny awokado oraz serek zmiksować razem z przyprawami na gładką pastę.

Na chłodnych plastrach ziemniaków łyżeczką (lub używając rękawa cukierniczego z tylką) układać porcje serowej pasty, posypać posiekaną natką pietruszki. 







Pozdrawiam:)

niedziela, 10 listopada 2019

Gruzja kulinarnie

Lubicie kuchnię gruzińską? Jeśli tak, to dziś zapraszam Was na krótki przegląd tamtejszych sztandarowych specjałów.


Chinkali
rodzaj pierogów w kształcie sakiewki. Najbardziej znane są te z farszem mięsnym 
i aromatycznym bulionem.
Najsmaczniejsze chinkali jedliśmy w restauracji Pasanauri  w Tbilisi. Szkoda, że trzeba zdecydować się tam na pierożki z jednym rodzajem nadzienia. Zamówić pierogowego mixa się nie dało, a chciałoby się spróbować różnych, bo oferta jest dość bogata, zaczynając od tych faszerowanych mięsem, serem, ziemniakami czy ziołami, po te grzybowe.
 

Chaczapuri
zapiekany, najczęściej  z serem, gruziński placek drożdżowy. Można spotkać kilka jego rodzajów. Najbardziej znane jest chyba chaczapuri adżarskie. Ma kształt łezki wypełnionej serem, jajkiem i masłem. Akurat tej adżarskiej wersji nie miałam okazji skosztować.
Chaczapuri jest bardzo smaczne, pod warunkiem, że nie je się go codziennie, a nawet kilka razy w ciągu dnia. A tak podczas pobytu w Gruzji bywało. Pewnie każdy kto codziennie jadłby pizzę, miałby jej serdecznie dość na długi czas.
 lobiani
rodzaj chaczapuri z pastą z fasoli. Zdecydowanie bardziej od serowej smakował mi ten wariant potrawy. Piekłam już kiedyś lobiani. Tutaj możecie na moim blogu znaleźć przepis na ten smaczny placek.

ostri 
to rodzaj pikantnego, najczęściej wołowego, gulaszu z dodatkiem kolendry

badridżani
smażony bakłażan z pastą orzechową i kolendrą.
Na zdjęciu z prawej strony widać tylko niewielki  kawałek tej pysznej przekąski.


Lody z winem i inne słodkości
porcja "pijanych" lodów kosztuje 5 lari, czyli ok. 7.50 zł.

churchele
czyli kolorowe "kiełbaski" z zagęszczonego soku z winogron, cukru, mąki i orzechów.  Ten słodki przysmak nazywany jest gruzińskim snickersem.
kawa na piasku
parzona w bardzo oryginalny sposób, polegający na zanurzeniu mosiężnego tygielka z mieszanką wody i kawy w gorącym piasku.  Smakowała rewelacyjnie.
No i, oczywiście wino, z którego Gruzja słynie

Jak wino to i rogi, czyli gruzińskie "kieliszki"


Adżika 
to chyba najbardziej znana kaukaska przyprawa. W jej skład wchodzi pasta z czerwonej papryki, pomidory, czosnek, sól, włoskie orzechy i zioła,  Może mieć  postać pasty, może być sproszkowana lub granulowana.


Serdecznie pozdrawiam:)

niedziela, 3 listopada 2019

Gruzja

Gruzja to trzeci w kolejności kraj, który odwiedziłam w czasie letniego urlopu.  O wyjeździe w tamtym kierunku marzyłam już od dobrych paru lat, więc moja radość, że wreszcie  na własne oczy ujrzę ten atrakcyjny zakątek świata, była wielka. Wiele też słyszałam o niezwykłej gruzińskiej otwartości i  gościnności. Miałam więc duże oczekiwania. 
I... chyba narażę się miłośnikom Gruzji, bo specjalnie wielkiej serdeczności i sympatii do turystów nie zaobserwowałam. Mój mąż, który wcześniej już dwukrotnie był w tym kaukaskim kraju, zgodził się z moimi  odczuciami. Coś się zmieniło. Być może Gruzini nie muszą już się specjalnie starać, bo przez ostatnie lata zapanowała moda na podróże w tym kierunku, więc na brak turystów z pewnością nie narzekają.
W historii moich bardzo wielu zagranicznych wyjazdów, po raz pierwszy miałam do czynienia z tak lekceważąco podchodzącą do pracy lokalną przewodniczką.  Młoda dziewczyna cały czas spędzała na paleniu papierosów (dosłownie odpalała jeden od drugiego) i rozmowach telefonicznych. Nie miała o niczym pojęcia, nie przekazywała żadnych informacji, nie potrafiła wskazać miejsca, gdzie można byłoby coś zjeść. Kompletny TUMIWISIZM. 
W Gruzji bezrobocie wśród  ludzi poniżej 25 roku życia wynosi 31% (21% - w miastach, 40% - na prowincji), więc zachowanie owej panienki, która - jak się okazało - była stażystką, jest dla mnie niezrozumiałe. Dziewczę, zamiast stawać na głowie, by oceny jej pracy były pozytywne, miała, mówiąc kolokwialnie, wszystko w czterech literach.
Choć moje wyobrażenia i oczekiwania przerosły rzeczywistość, a i pasjonatką Georgii nie zostałam, zdecydowanie polecam ją odwiedzić. Choćby dla kilku niezwykle pięknych miejsc. tak bardzo malowniczych, że trudno je słowami opisać.

Największe wrażenie zrobił na mnie "pocztówkowy", przepięknie położony na wysokości 2170 m.n.p.m. prawosławny klasztor z XIV w. Żeby się do niego dostać, w miasteczku Stepansminda (dawniej Kazbegi) trzeba było przesiąść się z autokaru do samochodów terenowych, które przetransportowały nas na parking nieopodal kościoła. Można tam dotrzeć również pieszo lub na grzbiecie rumaka. Świątynia nazywa się Cminda Sameba, a nad nią góruje szczyt  Kazbek (5053 m.n.p.m.). Gdy ścieżką pięłam się ku górze, czułam się tak, jakbym przeniosła się do baśniowej krainy. 
To miejsce trzeba zobaczyć. 








TBILISI
Gruzińska stolica leży nad rzeką Mtkvari zwanej także Kurą. Mieszka tu 1 mln 200 tys
Piękne i bardzo klimatyczne jest Stare Miasto, reszta - mniej atrakcyjna.


*Matka Gruzja - to 20-metrowy aluminiowy posąg kobiety znajdujący się na szczycie grzbietu górskiego  Sololaki, widoczny z daleka symbol Tbilisi, z 1958 r. Kobieta w jednej ręce trzyma puchar z winem, którym wita przyjaciół, w drugiej zaś dzierży miecz przeznaczony dla wrogów.

 *Stary Parlament w Tbilisi
 Dlaczego stary? Bo od 2012 r. siedziba gruzińskiego Parlamentu znajduje się w mieście Kutaisi.
*Park Rike
teren rekreacyjny, na którym znajduje się sporo obiektów rozrywkowych. Najbardziej charakterystyczne są dwa obiekty wyglądające jak gigantyczne tuby. W budynkach ma mieścić się teatr muzyczny oraz sala koncertowa.


*Twierdza Narikala
 usytuowana na wzgórzu, z którego rozciąga się widok na miasto. Zbudowano ją w IV w. Na wzgórze można dostać się pieszo lub z parku Rike wjechać kolejką linową.

*Most Pokoju
wykonany ze szkła i i stali 150 m most dla pieszych, zaprojektowany przez architekta z Włoch. Łączy Stare Miasto z parkiem Rike. Oddany do użytku w 2010 r. Najpiękniej prezentuje się oświetlony, w nocy.



*Katedra Sioni w Tbilisi
to tu znajduje się jedna z najcenniejszych gruzińskich relikwii, krzyż świętej Nino, patronki Gruzji.



*Plac Majdan, Tbilisi 

*Sobór Trójcy Świętej w Tbilisi, 
położony na wzgórzu św. Eliasza. Jest największą sakralną budowlą w Gruzji.



MCCHETA
jedno z najstarszych gruzińskich miast, stolica starożytnego Królestwa Iberii Kaukaskiej. To tu w 337 r. król Mirian III przyjął chrzest i od tego momentu Gruzja stała się krajem chrześcijańskim (drugim na świecie, po Armenii)

* Dżwari(Jvari)
zbudowany na wzgórzu monastyr z VI w. Ponoć święta Nino w tym miejscu postanowiła zatrzymać się na modlitwę i postawiła drewniany krzyż.




Ze wzgórza roztacza się przepiękna panorama Mcchety.


*Katedra Sweti Cchoweli w Mcchecie
kolebka  gruzińskiego chrześcijaństwa, miejsce koronacji i pochówku gruzińskich władców.



GRUZIŃSKA DROGA WOJENNA
to licząca 208 km, imponująca trasa prowadząca z Tbilisi do rosyjskiego Władykaukazu. Widoki są tak malownicze, że nawet na krótką chwilę nie można przestać się zachwycać.

*Forteca Ananuri 
Twierdzę zbudowano na przełomie XVI/XVII w. nad brzegiem sztucznego jeziora


*Pomnik przyjaźni gruzińsko-rosyjskiej,
wzniesiony w 1983 r. na platformie widokowej. Pokryta muralami budowla przedstawia historię obu krajów.




*Przełęcz Krzyżowa
 to najwyżej położone miejsce na Gruzińskiej Drodze Wojennej. Na znajdującym się tam kamiennym krzyżu można odczytać, że w najwyższym punkcie wysokość wynosi  2395 m.n.p.m. 



 *tunele
wybudowane wzdłuż kilku odcinków drogi  mają podczas śnieżnej zimy chronić przed lawinami lub ułatwić przejazd po obfitych opadach śniegu. Tunele w okresie letnim są zamykane.


*Gruzińskie Pamukkale  
 to źródła mineralne wypływające obok drogi. Znajdujące się w wodzie żelazo barwi podłoże na kolor rdzawo-pomarańczowy.


I na koniec kilka ciekawostek:
- System opieki zdrowotnej zupełnie inny niż u nas. W zasadzie powszechny system ubezpieczeń społecznych tutaj nie istnieje. Za wszystko trzeba płacić. Każda wizyta u lekarza kosztuje (w zależności od miejsca zamieszkania) ok. 30 - 40 lari (50 - 65 zł). Jeśli tenże skieruje na badania lub zabiegi, pacjent musi płacić za nie osobno.
Jaka zaleta? Oczywiście! Brak kolejek! Wad jednak znacznie więcej. Nie wszystkich stać na leczenie, dlatego bardzo często chorzy zwlekając z wizytą u lekarza, trafiają do niego już z bardzo zaawansowaną chorobą.
Część Gruzinów wykupuje podstawowe ubezpieczenie zdrowotne, które pokrywa niektóre zabiegi. W sytuacji wymagającej leczenia operacyjnego można się "doubezpieczyć", można zwrócić się do państwa z prośbą o zapomogę lub liczyć na pomoc rodziny.
- Apteki są prywatne. Do 2015 r. prawie wszystkie leki (poza psychotropowymi i zawierającymi substancje narkotyczne) można było kupić bez recepty. Rzecz jasna - leki są pełnopłatne. Co ciekawe, można je kupować na sztuki. Ten system ma dobre i złe strony. Z pewnością zaletą jest to, że nie marnuje się lekarstw, a i sporo możemy oszczędzić kupując 1, 2 lub 3 tabletki zamiast całego opakowania. Z drugiej zaś strony są choroby wymagające długotrwałego zażywania różnych medykamentów i tylko ich systematyczne przyjmowanie jest w stanie choróbstwo skutecznie zwalczyć. Często chorzy oszczędzają i zamiast przepisanej pełnej dawki  wykupują pojedyncze tabletki.

- Krowy, podobnie jak w Azerbejdżanie,  stanowią duże zagrożenie na drogach. Spacerujące leniwym krokiem po jezdni stada spotyka się co krok. 


Serdecznie pozdrawiam:)