Chakalaka - przepis:
1 średniej wielkości kapusta lub 1 średni kalafior lub brokuł
3 niezbyt duże marchewki
2-3 papryczki chilli
1 zielona papryka
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
4 duże pomidory lub przecier pomidorowy albo pomidory z kartonu
1 puszka białej fasoli lub fasola w sosie pomidorowym - np. firmy Pudliszki 620 g - w słoiku
5 łyżek oliwy z oliwek
przyprawy w proszku - ilość wedle uznania (sól, imbir, curry, tymianek, wędzona papryka, chilli, czosnek)
Na rozgrzaną na patelni oliwę wrzucić drobno posiekany czosnek i cebulę. Chwilę podsmażać, dodać pozbawione pestek i drobno pokrojone papryczki chilli i zieloną paprykę. Marchewki utrzeć na tarce o grubych oczkach i wrzucić do smażonych warzyw. Dodać 1/3 szklanki wody. Wrzucić poszatkowaną kapustę (lub różyczki kalafiora albo brokuła). Gotować do miękkości pod przykryciem. Dodać przyprawy, obrane ze skórki i pokrojone pomidory (lub przecier) oraz fasolę. Jeśli użyjemy fasoli w sosie pomidorowym, rezygnujemy z dodawania świeżych pomidorów lub przecieru. Jeszcze chwilę gotujemy. Chakalaka podawana jest raczej na zimno, ale na gorąco smakuje równie dobrze. Można ją zajadać z papką z kaszy kukurydzianej, chlebem lub mięsem.
Chakalaka z kapustą |
Chakalaka z kalafiorem |
Chakalaka z brokułem |
Chakalaka z brokułem |
Chakalaka z brokułem |
Co, poza chakalaką, jadłam w RPA? Nie spróbowałam, niestety, zbyt wielu potraw południowoafrykańskiej kuchni, ponieważ ze względów bezpieczeństwa nie dane było indywidualne szwendanie się po mieście i wizyty w lokalnych restauracyjkach. Jednak podczas pobytu u członków plemienia Shangaana, kosztowaliśmy bardzo różnych dań. Wspomnę tylko o kilku z nich.
Jako jedna z nielicznych, nie dałam się namówić na zjedzenie przysmaku Zulusów - smażonych gąsienic mopane. Są źródłem białka i tłuszczu. Można je zamówić w knajpkach z tradycyjnymi afrykańskimi potrawami, kupić na bazarach lub tak jak my, zostać ugoszczeni w tradycyjnej wiosce (skansenie) przez wspomniane wyżej plemię, będące odłamem plemienia Zulusów. Od dziecka gąsienice budzą moje obrzydzenie, więc nie tylko nie byłabym w stanie ich spróbować. Nie mogłam nawet na nie patrzeć.
smażona gąsienica mopane |
- Uwielbiam kalmary. Czytałam, że nigdzie na świecie nie ma tak dobrych jak w RPA. I gdy tylko trafiła się możliwość, zamówiłam. Rzeczywiście, były doskonałe.
Przepyszne kalmary ze smażoną cebulką |
- biltong, czyli suszone mięso. Kupiliśmy biltong wołowy oraz z antylopy kudu i impali. Mąż i jeden z zięciów są wielbicielami tego typu przekąsek.
- macadamia - chyba najsmaczniejsze orzechy z tych, które dotąd próbowałam. No, może laskowe mogłyby stoczyć bój o palmę pierwszeństwa.
- herbata Rooibos - wytwarzana z liści uprawianego w RPA czerwonokrzewu. Jest ponoć bardzo zdrowa: poprawia odporność, zapobiega nowotworom, spowalnia proces starzenia itd. Mój mąż jej smakiem jest zachwycony, a ja - delikatnie mówiąc - średnio.
- olej z awokado - ten, który kupiłam służy do celów spożywczych. Można używać go do gotowania, pieczenia, smażenia, skrapiania sałatek oraz do dipów.
Bardzo popularny jest też olej z awokado, który wykorzystywany jest jako środek pielęgnacyjny.
- Amarula - likier pochodzący z RPA, wytwarzany z owoców maruli. Smakiem przypomina trochę irlandzki Baileys.
Pozdrawiam.
Chakalaka kapusciana narobiła mi smaku, wreszcie widzę orzechy macadamia, dżdżownic tez bym nie tknęła, nawet bym nie zrobiła zdjęcia....alkohole ciekawe...no no a ja tylko kawę mam przed sobą:(
OdpowiedzUsuńAmarula to likier, więc dużo nie da się wypić. Natomiast kawusia z amarulą mogłaby być niezła:)
Usuńwersję z kalafiorem zrobię :)
OdpowiedzUsuńRooibos lubię, nawet bardzo lubię:)
Dziś po raz pierwszy napiłam się rooibos z granatem i zmieniłam zdanie, Jest pyszna:)
UsuńChakalakę zrobię, ale chyba dam swojemu na gorąco- on nie jada "gotowanych dań na zimno". Jak dla mnie to może w ogóle nie jeść, będzie więcej dla mnie:))) Bo ja takie "papu" to lubię i na zimno i na gorąco.
OdpowiedzUsuńOrzechy macadamia są jeszcze lepsze od laskowych- one są niewymownie mniam, mniam. Herbatę rooibos lubię wzbogaconą o wanilię. A czasem wzbogaconą imbirem.
Wiesz, ta gąsienica to nie wygląda apetycznie, jest wręcz paskudna i też bym jej do ust nie wzięła, chociaż nie mam awersji do żywych egzemplarzy. Niektóre bywają nawet ładne. Za kalmarami i za wszelakimi owocami morza i rybami to ja niestety nie przepadam. Zwłaszcza, gdy ostatnio okazało się, że masa morskich organizmów żywi się rozkładającym się pod wpływem słońca plastikiem z butelek PET.
Niestety ów plastik nie pozostaje tylko w ich żołądkach, przechodzi również do mięśni. Pozostają nam ryby z hodowli i założenie, że nie są karmione odchodami z hodowli świń, tak jak ryby w Mekongu.
Miłego;)
Mój mąż też chakalakę podgrzewa. Faceci chyba tak mają!Orzechy są przepyszne. Lubię jeszcze pistacje, o których zapomniałam w poście wspomnieć. Tak rzadko jadam kalmary, że ten plastik mi nie straszny. Pozdrawiam:)
UsuńChakalaka wygląda mega pysznie :) Takie danie bardzo chętnie bym zjadła :) Na gąsienice też bym się nie dała namówić :)
OdpowiedzUsuńTrochę dziwnie czułam się w grupie, w której chyba wszyscy wcinali gąsienice. Zachęcam do przygotowania bardziej "bezpiecznej" chakalaki.
UsuńMniam, bardzo lubię takie egzotyczne potrawy☺
OdpowiedzUsuńJeśli masz na myśli MOPANE, to szczerze podziwiam:)
UsuńCałkiem fajnie odżywiają się w RPA. Chętnie zobaczę kolejne posty z potrawami z tego lądu.
OdpowiedzUsuńBardzo smakowała mi owsianka, o której w poście nie wspomniałam oraz słodkie ziemniaki. Wszystko, prócz gąsienic:)
UsuńBardzo fajny post, uwielbiam poznawać inne kraje od kuchni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńUwielbiam orzechy macadamia, bój o palmę pierwszeństwa :) mogą toczyć z świeżymi orzechami włoskimi, takimi, co jeszcze są miękkie w skorupce. Tych robaków to za nic w świecie bym nie spróbowała (chyba, że życie od tego by zależało). Fuj!
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujący post. W pierwszej kolejności spróbuję zrobić pierwsze danie, akurat mam wszystkie składniki.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Nigdy nie próbowałam "miękkiej" wersji orzechów włoskich. Mój mąż, nie dalej jak wczoraj, został poczęstowany w pracy młodymi, zielonymi (a raczej po przeróbce czarnymi)orzechami włoskimi (nazywanymi także greckimi) smażonymi w syropie. Bardzo mu smakowały. W przyszłym roku zrobię, coby uszczęśliwić ślubnego. Pozdrawiam:)
UsuńTo są te orzechy, które ledwo co spadły z drzewa, gdzie jeszcze zielona skorupka na jednej żyłce się trzyma. To właśnie tam, w środku jak się rozłupie skorupkę, są miękkie orzechy, mają zupełnie inny smak niż te wysuszone. Uwielbiam je, tylko właśnie takie... no i makadamia, szkoda, że cena ich jest wysoka, bo częściej bym kupowała.
UsuńZ kolei ja, pierwszy raz słyszę o orzechach włoskich tak przyrządzonych, muszą być pyszne. Również pozdrawiam :)
... a może Zrobiłabyś przepis na takie orzechy, z chęcią bym podpatrzyła :)
UsuńMuszę poczekać do przyszłego roku, bo wykorzystuje się w tym przepisie orzechy, których miąższ jest jeszcze bardzo miękki, a więc z czerwca:)
UsuńFasolę z chakalaki bym wyrzuciła, ale tak brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńMięsek wszelkiej maści bałabym się skosztować;>
Bez fasoli potrawa musiałaby mieć zmienioną nazwę:)
UsuńGdybym była na tej wycieczce, to do jedzenia miałabym tylko chleb z likierem.Chyba byłby niezle.
OdpowiedzUsuńJadam niekiedy mięso, tylko drobiowe. Innego nie tknęłabym , chyba , że w razie klęski głodu. Tę chakalalę pewnie zrobię, ale po powrocie z wycieczki.
Pozdrawiam
Na pewno coś byś wybrała. Pisałam tylko o takim troszkę egzotycznym (dla nas) jedzeniu. Chlebek z likierem? Czemu nie:)
UsuńI'm so happy to see that! It looks so good ❤
OdpowiedzUsuńThank you:)
UsuńChakalaka wygląda pysznie... a na gąsienice chyba bym się skusiła - z ciekawości :D.
OdpowiedzUsuńJa również lubię poznawać nowe smaki, ale.... Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny:)
UsuńChakalaka wygląda bardzo apetycznie. Chętnie ją spróbuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Warto spróbować. Pozdrawiam:)
Usuń