W 3. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego miało pojawić się na świecie moje pierwsze dziecko. Pojęcia nie miałam, czy będzie to dziewczynka, czy chłopczyk, bo badania USG były wtedy rzadkością. Ale zawsze chciałam mieć córkę.
Takie to były czasy, że nie można było nawet marzyć o obecności męża podczas porodu ani odwiedzinach kogokolwiek z rodziny po pojawieniu się dziecka.
Jako że MALEŃSTWU, mimo wielu starań lekarzy, na ziemski padół się nie spieszyło, sporo czasu spędziłam w szpitalu. Były to jedyne święta i Nowy Rok poza domem.
Pamiętam szpitalną wigilijną kolację zorganizowaną dla pacjentek i personelu na oddziałowym korytarzu. Choć było całkiem przyjemnie, nie chciałabym doświadczyć raz jeszcze szpitalnego biesiadowania.
Nie zapomnę również kilku mniej przyjemnych sytuacji, wspomnę tylko o jednej - poniedziałkowych porannych obchodach lekarza ordynatora i jego ekipy. Przełożona pielęgniarek od rana biegała od sali do sali przygotowując położnice do wspomnianej wizyty, duży nacisk kładąc na leżenie na baczność. Wzięłam to, oczywiście, za żart. Okazało się, że położna dowcipna wcale nie była, o czym przekonałam się, gdy ordynator dotarł wreszcie do mojej sali, a ja nieświadoma panujących zwyczajów, leżałam sobie bezczelnie z ręką pod głową. Oj, dostało mi się....
Po wielu nieudanych próbach wywoływania porodu, zadecydowano o zabiegu cesarskiego cięcia. Wyznaczono termin - 28 grudnia. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie feralna liczba mojej Mamy - 28. Wiele Jej osobistych, dramatycznych przeżyć było związanych właśnie z tą liczbą. Nie zapomnę, jak błagała ordynatora, by przesunął termin zabiegu. Nie uległ prośbom i płaczowi. No i wreszcie... pojawiła się wymarzona ONA.
Dzieci, które przychodziły na świat w wyniku tzw. cesarki, zabierano matkom i przywożono tylko na karmienie. Swoją MAŁĄ widziałam bardzo rzadko, bo pechowo zaraziła się gronkowcem, który wtedy w szpitalu "szalał". Pani doktor-ordynator z oddziału noworodków była wyjątkowo niesympatyczna, z wielką łaską, podniesionym głosem odpowiadała na pytania o stan zdrowia dziecka. Koszmar!
Cieszę się, że dziś takie nieludzkie zachowania są nie do pomyślenia, a jeśli się zdarzają, są napiętnowane!
I tak córka, o której piszę, sama jest już podwójną mamą. Parę dni temu obchodziła urodziny, więc... musiał pojawić się tort. Tym razem nie miałam żadnej wizji i koncepcji. Nawet wtedy, gdy biszkopt był upieczony, nie bardzo wiedziałam, co z niego "wymodzić".
W końcu "wyrzeźbiłam" familijną bombkę szczęścia, a dokładniej połowę bombki. Oto efekt mojej pracy:
Od paru godzin mamy już Nowy Rok, więc życzę, by obfitował w sukcesy, by dopisało Wam zdrowie, by podejmowane decyzje były mądre, a marzenia odważne, by każdego dnia pojawiały się powody do uśmiechu i radości.
Do Siego Roku:)
Och tort jest piękny:)))wszystkiego najlepszego dla Twojej córki:))też się ciesze że świat się zmienia:)))Pozdrawiam serdecznie i również dobrego roku życzę:))))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, życzenia córce przekażę/
UsuńSerdecznie Ciebie pozdrawiam:)
Wspomnienia :) też rodziłam w czasach braku odwiedzin na oddziale położniczym, bardzo brakowało mi męża, mamy i bliskich mi osób. Mój syn przetrzymał mnie w szpitalu dwa tygodnie od wyznaczonego terminu, nie spieszyło mu się. Wspomnienia ze szpitala mam dość dobre, trafiłam na sympatyczny personel. Uprosiłam lekarza aby wypisał mnie z maleństwem w Wielką Niedzielę, udało się, choć lekarz twierdził, że w Polsce święta polegają tylko na jedzeniu i w szpitalu też jeść mi dadzą :) a ja pragnęłam być w domu mimo wszystko :). Torcik, bombka śliczny i apetyczny, zresztą jak wszystkie Twoje torty Dorotko, na pewno był pyszny :) Sto lat dla Córki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję, Małgosiu.
UsuńPierwszego pobytu na oddziale położniczym nie wspominam dobrze, drugi był znacznie przyjemniejszy, ale mało profesjonalny.
Przesyłam pozdrowienia:)
Dorotko, wyobraź sobie, że ja też marzyłam by się urodziła dziewczynka! Ale moja była super punktualna i urodziła się dokładnie wg wyliczenia. A w warszawskim szpitalu, w którym dziś urzęduje profesor-obrońca życia poczętego,posiadacz klauzuli sumienia, przed obchodem przylatywała pielęgniarka i kazała wszystkim paniom odrzucić kołdry i leżeć w pozycji "ginekologicznej". W ramach obchodu ekipa stawała w drzwiach i rzucała okiem na wyeksponowane krocza. Ciekawe co widzieli, bo najbliżej stojące łóżko było o 3 m od drzwi, a sala była 10 osobowa.
OdpowiedzUsuńTorcik, jak zwykle, prześliczny!!!Wszystkiego dobrego dla Ciebie i córki-jubilatki!
Serdeczności;)
Wiele ówczesnych zachowań lekarzy i pielęgniarek dziś miałoby swój finał w sądzie. Odechciewało się mieć drugie dziecko.
UsuńW tym opisanym przez Ciebie traktowaniu pań chodziło chyba tylko o to, aby je upokorzyć.
Serdecznie pozdrawiam:)
jejku ale Ty cuda robisz. Wszystkiego dobrego w nowym roku
OdpowiedzUsuńDziękuję, Izo. Również życzę dobrego Nowego Roku:)
UsuńDorotka Wspomnienia po porodzie zawsze zostają z nami ja rodziłam 1993 wtedy też nie mógł być mąż przy porodzie ja miałam na 15 grudnia ale jakoś się nie śpieszyło więc nie chciałam rodzić w święta to dałam kopertę ,i tym sposobem córka urodziła się za 5 dni po terminie ja byłam na święta w domu ale bez dziecka drobne komplikacje ale zdrowa .Wszystkiego najlepszego dla jubilatki .pozdrawiam i dla Ciebie
OdpowiedzUsuńA torcik u Ciebie zawsze prześliczny
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tereniu.
UsuńFajnie, że nie musiałaś spędzać Świąt w szpitalu, ale pewnie i tak myślami byłaś z Maleństwem.
Serdecznie pozdrawiam:)
Zawsze wzruszam się kiedy czytam takie wspomnienia...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku.... Śliczny torcik. Cudeńko :)
Dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia.
UsuńPozdrawiam:)
:*
UsuńPiękny torcik, aż miło popayrzec. Cieszę się z tego,ze tamte czasy juz sie skończyły. Gdy pacjent nie miał nic do powiedzenia. SzczeSzczęśl Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, Małgosiu.
UsuńDziś w szpitalach też nie jest kolorowo, ale na pewne zachowania personel sobie nie pozwala.
Dobrego 2019 roku:)
Przez takie osobiste wpisy, czuję jakbym znała Cię troszkę lepiej. Faktycznie, masz co wspominać.
OdpowiedzUsuńA tort, jak zwykle wspaniały:)
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! :)
Moje córki mają w sumie czworo dzieci. Ich wspomnienia, przynajmniej te dotyczące traktowania przez personel, są zupełnie inne niż moje. Na szczęście!
UsuńSerdecznie pozdrawiam:)
jaaki bombiasty tort:) i taki nietypowy.Tak tamte czasy na porodówkach były do niepozazdroszczenia,ciekawe Jak jest teraz
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobał Ci się mój pomysł na torcik.
UsuńTeraz jest zupełnie inaczej. Mam dwie córki i czworo wnucząt, więc z prawie z autopsji wiem, jak traktuje się dziś młode mamy:)
Dziękuję za tort.zrobil wrażenie, jak zwykle żal bylo kroić..malo w rodzinie
OdpowiedzUsuńOkazji do wykonania takiego świąteczno-zimowego arcydzieła. Aa, no i jak dobrze,ze czasy się zmieniają i szpital wygląda inaczej ��
W zimie rzeczywiście, to jedyna okazja na takie tortowe szaleństwo:)
UsuńAleż czaderski tort!!!!Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za miłe słowa.
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku życzę:)
wspaniały tort :) podziwiam talent:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńNawet nie musiałam się starać, obrazy same napływały. Tak. To musiał być koszmar. A wspomnienia pozostaną do końca życia. Liczę tylko, że już mniej bolą, mniej uwierają. Po tylu latach... Jak to jedni drugiemu piekiełko mogą sprawić.
Niemożność zobaczenia swojego dziecka, przytulenia, wtedy, gdy czuje się taką potrzebę -czyli zawsze - to musiało rozrywać serce...
Muszę Ci jednak napisać, że dzieli nasze porody tyle lat, to jednak ze zrozumieniem czytałam Twoją historię, niby tyle lat minęło, a o niektórych szpitalach można usłyszeć co nieco. Ja sama mam nieprzyjemne wspomnienia, jak przy pierwszym tak i drugim porodzie. Przy pierwszym złośliwość ludzka (położna) przy drugim brak profesjonalizmu (2 nieplanowane operacje po porodzie, bo "spartaczyli").
Tort pełen miłości musiał smakować, to zapewne oczywiste. Proszę przekazać Córce życzenia, samych wspaniałych chwil, spełnienia, błogosławieństwa Bożego ❤
Dziękuję. Życzenia przekażę.
UsuńSzkoda, że Twoje wspomnienia nie są wcale lepsze od moich.
Gdy niecałe cztery lata później leżałam w szpitalu przed porodem drugiej córki, podejście lekarzy i pielęgniarek do pacjentek było zdecydowanie bardziej ludzkie. I choć w tym obszarze czułam się komfortowo, to podczas zabiegu cesarskiego cięcia (zastępca ordynatora zleciła zabieg stażyście) coś spartolili i dziecko urodziło się tylko z 1 pkt (za bicie serca). Niepewność, czy będzie zdrowe przyprawiła mnie o pierwsze siwe włosy. Na szczęście niedotlenienie nie spowodowało spustoszenia.
Serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo ładnie bombka wyszła. Widzę, że można poznać wiele ciekawych, a zarazem przemilczanych historii:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że bombeczka Ci się spodobała. Ty możesz liczyć na jajeczko!
UsuńCo za wspomnienia...jak to dobrze, że teraz jest inaczej...Tort piękny - w kontekście Twojej historii wręcz wzruszający!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ja też cieszę się, że moje córki mają znacznie lepsze wspomnienia z porodówki.
UsuńDziękuję za skomplementowanie mojej cukierniczej robótki:)
Dorotko wzruszający post i fajne wspomnienia :) i mi się od razu przypomniało jak to ja rodziłam i mąż mój był że na i beczal jak głupi :) a przecież to mnie bolało jak cholera :)
OdpowiedzUsuńTorcik piękny i fajnie taki dostać :)
W Nowym Roku chciałam życzyc Ci spełnienia marzeń, zdrówka i rewelacyjnych podróży :)
Dziękuję Ci, Aniu, za życzenia i miłe słowa na temat słodkiej bombki.
UsuńPozdrawiam i życzę Ci dobrego 2019 roku:)
Ja jestem pod wrażeniem Twojej pięknej pracy jako cukiernika.Ty masz dziewczyno talent!!! Wszystkiego najpiękniejszego w Nowym Roku:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za życzenia i je odwzajemniam.
UsuńSerce się raduje, gdy inni doceniają prace. Dzięki serdeczne:)
Twoje torty zawsze są piękne, pomysłowe i perfekcyjnie wykonane :) wszystkiego najlepszego na Nowy Rok dla Ciebie i całej rodziny :) ja rodziłam moje córki kilka lat później, ale też nie wspominam tego najlepiej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Madziu. Tobie i Twoim Bliskim również życzę pięknego i dobrego 2019 roku:)
UsuńPrzeczytałam Twój post wczoraj i nie wiedziałam co napisać.Bo wróciły do mnie tamte koszmarne wspomnienia , gdzie położnice były traktowane z wyższością i bez empatii.Do dzisiaj pamiętam przejmujące zimno na porodówce gdy rodziłam starszego syna,bo cały czas było okno otwarte, a na dworze był... mróz.
OdpowiedzUsuńLos mi wynagrodził trudy , bo mam dwóch mądrych , przyzwoitych synów.Pewnie tacy by byli też, gdyby matka nie przeszła tyle stresu.
Twoje ręce potrafią słodkości zamienić w dzieło sztuki. Ileż tu detali!! Pewnie rodzinie aż żal zjadać ;-))
Córce przekaż życzenia wszelkiej pomyślności.
Przykre w tym wszystkim było to że najczęściej to osoby, które powinny najlepiej zrozumieć sytuację - kobiety-pielęgniarki, traktowały przyszłe mamy najgorzej.
UsuńGratuluję udanych chłopaków. Moje córki też są wspaniałe!
Ślę pozdrowienia:)
Tort jest tak śliczny, że nie miałabym odwagi zjadać! Dekorację wykonałaś niezwykle misterną. Ale chyba wszystkie "wibracje" i wspomnienia dały tyle potencjału. Pięknie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo miło czyta się takie komentarze. Bardzo Ci dziękuję:)
UsuńCUDNY tort!
OdpowiedzUsuń