poniedziałek, 27 listopada 2017

Ale Sajgon! - czyli z wizytą w Wietnamie

W lutym 2015 r. z biurem Rainbow wybraliśmy się na objazdową wycieczkę do Tajlandii, Kambodży i Wietnamu.  Lot dreamlinerem  PLL LOT z Warszawy do Bangkoku miał trwać ok. 12 godzin. Jednak po prawie 3 godzinach przebywania w przestworzach dało się zauważyć wśród pasażerów poruszenie i zdenerwowanie. Gdy spojrzałam na ekran pokazujący trasę przelotu, wiedziałam już, co było przyczyną takiego zachowania.  Samolot zmienił tor lotu. Wracał do Warszawy. Po jakimś czasie kapitan poinformował nas, że wykryto elektroniczną usterkę i zmuszeni jesteśmy wrócić do stolicy, by zresetować komputer. Nie wiadomo było, czy polecimy tym, czy innym samolotem i kiedy lot będzie miał miejsce. Po wylądowaniu na lotnisku Chopina nie opuszczaliśmy samolotu. Zmieniła się załoga, komputer zresetowano, w nagrodę za wzorowe zachowanie i odwagę  dostaliśmy bułeczkę ( w klasie ekonomicznej nasze linie nie podają gratisowych posiłków)  i po ok. 1,5 godz. rozpoczęliśmy kolejny lot. Tym razem bez problemów. Ale ponad 5 dodatkowych godzin w powietrzu oraz stresująca atmosfera to mało sympatyczne doświadczenie.


Gdybym miała możliwość odwiedzenia tych azjatyckich krajów raz jeszcze, nie zastanawiałabym się ani chwili. 
Dziś chciałabym zaprosić Was do Wietnamu.
Co związane z tym krajem szczególnie utkwiło w mojej pamięci?

 Choć zabrzmi to infantylnie, dziś Wietnam kojarzy mi się z niewyobrażalną ilością skuterów i podniesionym do granic możliwości poziomem adrenaliny.  Jak wiele  emocji może wywołać tam przejście przez ulicę wie ten, kto tego doświadczył. Szczególnie w mieście Ho Chi Minh, czyli dawnym Sajgonie. Początki były bardzo trudne, a przejście przez jezdnię, po której płynęła nieprzerwana rzeka skuterów i innych pojazdów, to nie lada wyzwanie, prawdziwy wyczyn, nawet  dla ludzi o mocnych nerwach.  Pamiętałam jednak rady Wiesi, teściowej mojej starszej córki (która rok wcześniej była prywatnie w Wietnamie), żeby pod żadnym pozorem nie patrzeć w oczy kierowcom pojazdów. Zamykałam więc oczęta, schylałam głowę i przechodziłam  nie zwalniając kroku. Na początku bardzo się bałam, serducho waliło jak szalone, ale pędzące skutery w niepojęty sposób omijały śmiałków przedzierających się na drugą stronę ulicy. Nikt nie został potrącony. 
Niesamowite doświadczenie! Polecam!
Na trasie do Sajgonu droga składała się najpierw z 2 pasów ruchu dla skuterów i 2 pasów dla autokarów i samochodów. Im bliżej miasta, tym podział się zmieniał, aż w końcu wyglądał tak - 4 pasy dla skuterów i 1 dla aut. 
W Ho Chi Minh żyje ok 10 mln mieszkańców, a skuterów i motocykli jest aż 7 mln. Spróbujcie sobie to wyobrazić!


Spora część Wietnamczyków nosi maseczki chroniące przed wdychaniem benzynowych oparów.



Domy tunelowe to charakterystyczne budownictwo miejskie. Budynki są niewiarygodnie wąskie.



Kapelusz non la to niekwestionowany symbol Wietnamu. Ma stożkowy kształt, a wykonany jest z liści palmowych. Chroni zarówno przed słońcem, jak i przed deszczem.

Młode dziewczyny w tradycyjnym stroju zwanym ao dai oraz w kapelusz non la

Podobnie jak w stolicy Tajlandii, tak i tu naszą uwagę zwracały ogromne ilości, połączonych w wiązki przewodów elektrycznych zwisające ze słupów, balkonów i dachów. Zdjęcie zamieszczone niżej nie jest najlepszym przykładem, ale inne fotki są nie najlepszej jakości.


Kuchnia wietnamska nie jest zła, ale nie jest moją ulubioną. Do większości potraw dodaje się trawę cytrynową i jej smak (na dłuższą metę) stał się dla mnie męczący. Wiele osób jednak smakami Wietnamu było zachwyconych. Do grona miłośników zalicza się mój mąż.
Jeden z posiłków jedliśmy w restauracji, której właścicielką jest była partyzantka Vietcongu. Pani słynie z tego, że lubi pomylić się w rachunkach, oczywiście na niekorzyść  klienta, o czym wcześniej zdążyła poinformować nasza przewodniczka.  Tym razem upatrzoną ofiarą miał stać się mój mąż. Jednak dokładnie przeliczył wydane przez "rewolucjonistkę" pieniążki i zwrócił jej uwagę na spory "deficyt". Minę miała nietęgą, jednak nie z powodu wyrzutów sumienia, a dlatego, że jej misterny plan wziął w łeb.

To właścicielka restauracji, a widoczny na zdjęciu mężczyzna to osoba przypadkowa






Wielką atrakcją ulic są małe, lokalne knajpki, w których m.in. można zjeść najbardziej znaną wietnamską zupę - Pho.


Są również i luksusowe restauracje. Z barów na dachach  roztaczają się wspaniałe widoki na miasto.


Po raz pierwszy i jak dotąd ostatni, w Wietnamie jadłam maniok.To roślina, której jadalne są bulwy korzeniowe, ale tylko po poddaniu ich obróbce cieplnej, czyli po ugotowaniu lub upieczeniu. Jada się je z sezamem. Surowy maniok jest  trujący. Jego smak  nie zapisał się w mojej pamięci, więc specjalnego wrażenia na moim podniebieniu nie wywarł.


Czy wiecie, że Wietnam jest drugim producentem kawy na świecie? Ja wcześniej nie miałam pojęcia.  Zapakowaną w torebki kawę oznacza się cyframi od 1do 6. Im wyższy numer, tym kawa mocniejsza. Najbardziej popularna jest marka Trung Nguyen. Kupiłam kilka paczuszek i muszę stwierdzić, że jest niezła. Ma specyficzny czekoladowo-cynamonowy smak. Oczywiście skusiliśmy się także na zakup małej paczuszki najdroższej kawy świata znanej pod nazwą Kopi Luwak. Zwierzątko zwane łaskunem (lub cywetą) bardzo lubi owoce kawy, a że jest bardzo wybredne, wybiera te najlepsze. Trawi tylko miąższ, a niestrawione, poddane fermentacji w przewodzie pokarmowym ziarenka zostają wydalone, a później przez człowieka oczyszczane i przetwarzane.
Chyba magia ceny sprawia, że niektórzy zachwycają się smakiem i aromatem kopi luwak, a może to ja jestem właścicielką  "chamskiego" podniebienia, bo nie potrafiłabym odróżnić tego rarytasu od zwykłej kawy.
Na uwagę zasługuje także wietnamski sposób parzenia czarnego napoju. Służy do tego małe naczynko zwane Phin (na zdj.niżej). Stawia się je na filiżance lub szklance częściowo wypełnionej słodkim mlekiem skondensowanym, a kawę w zaparzaczu zalewa się wrzątkiem. Spływające do szklanki kropelki mieszają się z mlekiem. Taki ulepek pije się na ciepło albo z lodem.  
Choć uwielbiam kawę, wietnamski napój nie dla mnie! Nie byłam w stanie przełknąć nawet jednego małego łyczka.


Ho Chi Minh i Hanoi to piękne, zadbane miasta, w których w eleganckich dzielnicach z ekskluzywnymi sklepami i centrami handlowymi, współistnieje charakterystyczny dla kontynentu azjatyckiego uliczny gwar i chaos. 



W Ho Chi Minh duże wrażenie robi wybudowany przez Francuzów gmach Poczty Głównej.


Innym miejscem w Sajgonie tłumnie odwiedzanym przez turystów jest usytuowana nieopodal poczty Bazylika Katedralna. To również pozostałość po francuskich kolonizatorach.


Nasz pobyt przypadł na czas Księżycowego Nowego Roku, a więc okres, gdy w czasie dwutygodniowego świętowania  życie wygląda trochę inaczej niż zwykle. Doświadczyliśmy tego np. podczas lotów wewnętrznych, gdy członków naszej wycieczki (nawet małżeństwa), mimo wcześniejszej rezerwacji, rozdzielono do trzech, lecących w różne miejsca, samolotów.
Bardzo często w okresie noworocznym  na ulicach wietnamskich miast zaobserwować można skutery z niecodziennym bagażem, a mianowicie drzewkami brzoskwiniowymi (Płn Wietnam) lub morelowymi (Płd Wietnam), które tak jak u nas choinki, są tradycyjną ozdobą domów w okresie Księżycowego Nowego Roku.




Zatoka Ha Long - znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. I trudno się dziwić, bo to rzeczywiście cud natury. Zdjęcia nie oddają urody tego miejsca. Prawie 2 tys., w większości wapiennych wysepek sterczących nad wodą w formie słupów, baśniowo wyglądające skały, pokryte soczyście zieloną roślinnością oraz niesamowite groty i jaskinie po prostu zachwycają. Podpływające sklepiki na łodziach jednych denerwowały, innym się podobały.

 

Wodny teatr lalek to charakterystyczny dla Wietnamu rodzaj teatru, w którym sceną jest tafla wody. W celach poznawczych warto takie przedstawienie zobaczyć, ale nie jest to, moim zdaniem, duchowa uczta  dla widza spoza Azji.  Można ten czas spożytkować znacznie ciekawiej.


Wietnamczycy uwielbiają demonstrować swoje bogactwo. Czynią to najczęściej poprzez zakup luksusowych towarów. Lubią też podkreślać swój status społeczny. Często można spotkać mężczyzn z  bardzo długim paznokciem, najczęściej u małego palca. Okazuje się, że w krajach azjatyckich taki "szpon" świadczy o tym, że jego właściciel nie jest biedakiem i nie wykonuje pracy fizycznej.
Kończę wreszcie ten długaśny wpis, zachęcając do zwiedzenia tego niesamowitego kraju.
Pozdrawiam

45 komentarzy:

  1. Dorotko byłaś na bardzo ciekawej wycieczce. Zadziwia ich mądrość, mówię o noszeniu maseczek. U nas zimą jest taki smog, a ludzie wstydzą się nosić masek. Fajne malutkie krzesełka pod restauracją 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z bardziej ciekawych wyjazdów. Krzesełka na zewnątrz knajpek wszędzie są takie małe jak dla krasnali.

      Usuń
  2. Wietnam to bardzo egzotyczny i ciekawy kierunek. Dziękuję, że się z nami podzieliłaś tą opowieścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie. Oglądając zdjęcia mogłam sobie powspominać bardzo ciekawie spędzony czas:)

      Usuń
  3. Oj nie pojadłabym w Wietnamie, no ale może bym się za to odchudziła.;)Oglądałam film dokumentalny nakręcony w tej zatoce- widoki zaiste baśniowe i gdy tak kamera manewrowała w zupełnej ciszy pośród tych skał wrażenie było niesamowite.
    Szczerze mówiąc nie lubię takich mocno przeludnionych miast a do tego z "upałem w roli głównej". Gdy lecieliśmy do Singapuru byłam pełna obaw- tam okrągły rok upał, więc bałam się upału, brudu, jakichś insektów. Ale- upał mi nie dokuczał klimatyzacja górą,,a gdy nocą temperatura spadała do +27, było mi chłodno. Czysto było nieprzyzwoicie, wręcz sterylnie, po całym dniu łażenia białe skarpetki nadal były czyste, bielutkie.
    Jedzenie było mało azjatyckie, a tak cienko krojonej kapusty do surówki nie widziałam nigdy wcześniej ani pózniej. Nitki kapusty były niewiele grubsze od włosa.Nie widziałam nawet ćwierć insekta, komara lub innej muchy, raz widziałam lekko uszkodzoną cykadę.Byłam akurat w okresie chińskiego Nowego Roku, więc było nieco folklorystycznie i bardzo kolorowo.Spacerowanie nocą było wspaniałe i ani razu nie czuliśmy się zagrożeni.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upał a raczej duża wilgotność była dokuczliwa dla niektórych. Ja kocham "gorąc", więc czułam się tam jak ryba w wodzie. Singapur jest na liście niezrealizowanych wyjazdów. Może się uda kiedyś tam polecieć:)

      Usuń
  4. Ech, kiedyś tam pojadę... dziękuję za wspaniałą relację!
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ręką na sercu polecam ten kierunek. Bezpiecznie, pięknie i ciekawie:)

      Usuń
  5. Zachwycający wpis z obszerną fotorelacją...
    Interesująco to wszystko opisałaś i te krewetki.... mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kasiu. Jest tak wiele wspaniałych blogów podróżniczych, że nie chcę powielać informacji tam prezentowanych. Staram się pisać przede wszystkim o tym, czego sama przed wyjazdem o zwiedzanym kraju nie wiedziałam.

      Usuń
  6. gdybym miała sie wybrać do jednego z azjatyckich krajów byłby to wietnam albo tajlandia...
    pewnego dnia ...na pewno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zaczęliśmy wybierać odleglejsze kierunki podróży, gdy nasze dziewczyny były w wieku licealnym, więc wszystko przed Tobą. Byłam w wielu krajach Azji i każdy z nich jest inny. Zupełnie inny. I to jest najciekawsze. Tajlandia kojarzy mi się ze szczurami. Widziałam je na każdym kroku. Były nawet w bardzo ekskluzywnych pokojach hotelowych. Na szczęście nie moim, bo oszalałabym, ale u 2 nastolatek, współtowarzyszek tej azjatyckiej eskapady. Brr...

      Usuń
  7. Na taką wycieczke to i ja bardzo chętnie bym się wybrała :) Śliczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, to cudowny kawałek świata, jakże różnego niż nasz. Polecam:)

      Usuń
  8. Chętnie pojechałabym na taką wycieczkę :) świetna relacja i zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Madziu. Poznawanie nowych miejsc jest niesamowitym doświadczeniem:)

      Usuń
  9. Przyznam szczerze, że nie marzę o podróży do Azji, do Wietnamu też nie, ale rzeczywiście niektóre widoki mnie zachwyciły ;) I to jedzenie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja gdyby to było możliwe, chciałabym zobaczyć cały świat. W Azji jest już niewiele miejsc, których nie widziałam, ale poleciałabym z przyjemnością nawet tam, gdzie już byłam. Jedzenie w Wietnamie to nie do końca moja bajka, niestety:_)

      Usuń
  10. Widoki absolutnie przepiękne. Nie sądziłam, że w Wietnamie produkuje się kawę na taką skalę. Fajne, że dzięki twoim wpisom mogę dowiedzieć się więcej o tak odległych miejscach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam na kolejne wpisy. Co jakiś czas postaram się zdawać pisemną relację ze swoich wyjazdów.

      Usuń
    2. Miło to słyszeć. A może jakieś wietnamskie przepisy? Chętnie bym ugotowała coś z tej kuchni.

      Usuń
  11. Dzięki za piękna wycieczkę ,która opisalas.Swietne zdjęcia.Marzenie tam być.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrawiam, Małgosiu serdecznie:)

      Usuń
  12. Taka wycieczka marzy mi się :) może kiedyś i ja dotrę tam i będę podziwiać, oglądać i próbować tych pyszności :) uwielbiamy różnego rodzaju kuchnię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę, Aniu, by Twoje marzenie się spełniło. Wietnam jest wspaniały:)

      Usuń
  13. Niesamowicie kusząco opowiedziałaś o Wietnamie! To morze skuterów wydaje się jak z nie z tego świata! Wszystko tak zupełnie odmienne od naszej kultury- przez to mega ciekawe. Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Aniu, że podoba Ci się moja wietnamska relacja. Przed wyjazdem nie sądziłam, że ten kraj tak bardzo mnie zachwyci:)

      Usuń
  14. Bardzo ciekawy post, lubię takie ciekawostki. Na jednym zdjęciu wypatrzyłam na skuterze Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jesteś spostrzegawcza! Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  15. Dorotka przepiękne foty i bardzo interesująca lektura pozdrawiam iżycze dalszego spełniania marzen

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale fajnie! Sama przyjemność popatrzeć na zdjęcia, choć z pewnością wolałabym tam pojechać osobiście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia rzadko kiedy oddają urodę fotografowanego miejsca. Pozdrawiam:)

      Usuń
  17. Twój post jest dla mnie kolejnym przykładem jak fajnie, że istnieje świat blogowy:)Dzięki Tobie teraz mogłam wybrać sie w podróż ciekawą,dzięki za ten wpis anuż kiedyś mi się przyda Twa rada by pędzić na oślep przez ulicę aby przejśc tam,bo inaczej się nie da:):):Jaki świat jest piękny,jaki świat jest różny..super jest podróżować:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadąc w nowe, nieznane miejsce zawsze szukam informacji na różnych blogach. To kopalnia wiedzy. Podróże są cudowne. Poznawanie ludzi, innych kultur, kuchni, tradycji - wspaniałe przeżycie. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. i te przeżycia zostajana zawsze:)
      Cudownych wypraw życzę

      Usuń
  18. marzą mi się takie dalekie i fascynujące podróże, mam nadzieję że kiedyś też mi się uda odwiedzić tamte strony świata :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny opis i piękne zdjęcia. Ja na wszelkich wyjazdach chodzę na ogół głodna. A wegetariańskie potrawy to na ogół pizza, albo coś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Ja z kolei próbuję wszystkiego i czasami jestem na siebie zła, że nie potrafię się pohamować.

      Usuń
  20. i want to visit Vietnam too! your photos are beautiful and it seems like you had a great time! Anyway, I hope you can drop by my blog too and follow if you like. Just saying hello all the way from the Philippines! :)

    xoxo, rae
    http://www.raellarina.net

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vietnam is wonderful and really worth seeing. Thank you for visiting my blog:)

      Usuń
  21. W moje głowie zupełnie inaczej jawił się ten kraj. Zaskoczyłaś mnie i zaintrygowałaś. Ciekawa jestem czy kuchnia wietnamska smakowałaby mi, bo trawę cytrynową uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wietnam to kraj, który znalazłby się w czołówce na mojej liście miejsc polecanych do odwiedzenia. Ja trawę cytrynową też lubię, ale wyczuwałam ją w prawie każdej potrawie i najzwyczajniej w świecie, znudziła mi się.

      Usuń
  22. Ciekawy kraj, muszę tam kiedyś polecieć

    OdpowiedzUsuń